Vilgefortz został znaleziony na ulicy, biegając samopas.

Jest prawdziwym wulkanem (albo gejzerem) energii - wszędzie go pełno, wszędzie musi zajrzeć. Jeśli klatka nie jest dobrze zamknięta, sforsuje zabezpieczenia, wychodzi sobie gdyby nigdy nic, leci za ludziem i szczypie go po nogach, by dawał, wiadomo co, JEŚĆ. Bo jedzenia to dla Vilgefortza temat życia i śmierci, nie zamierza zmarnować nawet chwili na to, by nie zjeść jeszcze więcej :)

Łobuz nie ma problemów z kuwetkowaniem, jego dodatkowe hobby to wykopywanie siana z paśnika, które zresztą zjada w dużych ilościach.

Jest wykastrowany, a w badaniu stomatologicznym - zęby może nie są pięknie, ale po kilku kontrolach uznajemu ich aktualny stan za stabilny.